Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/102

Ta strona została skorygowana.
— 96 —

zną; — bo teraz, gdybym chciała wykonać choć jednę część tego, co mi przez głowę przechodzi, jużby mię okrzyczano, żem utraciła zmysły; ale posiadając przywiléj mężczyzn, robienia co się tylko podoba, uwielbianoby moje czyny.
— Wyznaję szczerze, że co do tego punktu, nie mogę się litować nad panią: — nieszczęście jéj jest spólne całéj połowie ludzkiego rodu; — a druga połowa...
— Myśli tylko o sobie, — przerwała Miss Vernon, — i mało uważa na to, co się z pierwszą dzieje. — Zapomniałam, że za sędziego obrałam przeciwną stronę, — nie słucham ani słowa, — dodała, — postrzegłszy, że chciałem mówić; — domyślam się, że ten uśmiech zwiastuje jakąś nową grzeczność, nowe androny o szczęściu krewnych i przyjaciół Djany Vernon, że się urodziła kobiétą, ale proszę cię; — mój panie Frank, nie łam sobie głowy na próżno. — Może druga moja skarga na los, trafi lepiéj do twego przekonania. — Należę do uciśnionych dawnéj wiary wyznawców; stałe do niéj przywiązanie przyniosłoby gdzieindziéj zaszczyt; — tu za to właśnie, że oddaję cześć Bogu przodków moich, przyjaciel nasz sędzia Inglewood mógłby, gdyby chciał, zamknąć mię w domu poprawy, mówiąc jak niegdyś stary Pembrock do księni w Wilton, — do kądzieli moja pani, — do kądzieli!
— Na takie złe, łatwo znaleźć lekarstwo, — rzekłem poważnie, — poradź się pani uczonych naszych teologów, nadewszystko poradź się własnego rozsądku; a pewny jestem, że wszystkie zasady, któremi nasze wyznanie różni się od...
— Dosyć! — przerwała Djana, — kładąc palec na ustach: — ani słowa więcéj o tém. — Ja, — miałabym odstąpić wiary moich ojców!.. Powiedz mi panie Frank, czybyś mię pochwalił, gdybym będąc mężczyzną, opuściła wśród najsroższego boju własną chorągiew i przeszła bezczelnie na stronę nieprzyjaciela dla tego, że jest silniejszy?