— Szanuję i uwielbiam tę niezachwianą, stałość; — co do nieprzyjemności, na jakie pani z tego względu jesteś narażoną, to tylko powiedzieć mogę, że rany otrzymane w sprawie sumienia, same z siebie uzdrawiający balsem wydzielają.
— Tak, ale pomimo tego nie przestają być bolesne i dotkliwe! — Lecz jak widzę, próżno oczekiwać litości od tak twardego serca; — bo ani niebezpieczeństwo kądzieli, do któréj mię wyrok sędziego zasadzić może, — ani smutne przeznaczenie, iż zamiast kapelusza z kokardą, nosić muszę czepek i wstążki, nic pana nie porusza! — Nie będę więc sobie zadawała pracy, wyjawienia panu ostatniéj mojéj skargi na losy.
— O! nie pozbawiaj mnie pani swego zaufania droga Miss Vornon; przyrzekam ci potrójną litość, jeśli tylko trzecia skarga nie jest jak dwie pierwsze spólną wszystkim kobietom i wszystkim katolikom Anglii, których liczba jeszcze zbyt wielka, i sprawiedliwie przeraża nas protestantów, troskliwych o dobro tronu i kościoła.
— Ta skarga, — rzekła Djana z uczuciem prawdziwego smutku, — jest nieszczęściem istotnie godném politowania; wyszłam z rąk natury, jak łatwo dostrzedz mogłeś otwartą i szczérą; — taką radabym być w każdéj chwili i ze wszystkiemi co mię otaczają; — a jednak los mię postawił w tak dziwném i trudném położeniu, że słowa jednego przemówić nie mogę nie obawiając się o drugich.
— Jest to w rzeczy saméj nieszczęście, nad którém z duszy ubolewam, ale domyślić się nie mogę.
— O! panie Osbaldyston, — gdybyś wiedział jak trudno przychodzi mi często pokrywać boleść serca uśmiechem, żałowałbyś mię zapewne. — Może źle robię, że to nawet mówię; ale wiém, iż ci nie zbywa na uwadze i przenikliwości, i że mi zadasz tysiąc pytań o zdarzeniach dnia dzisiejszego, tak co do wpływu Rashleigha na uwolnienie
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/103
Ta strona została skorygowana.
— 97 —