Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/105

Ta strona została skorygowana.
— 99 —

i bądź pewny, że odpowié panu tak; ilekroć bowiem zdarzy się, że dobry jaki uczynek, nakształt przymiotnika w źle ułożonym okresie, nie wiedziéć do kogo należy, Rashleigh podstawi wnet imię swoje, w miejscu rzeczownego imienia.
— Więc i tego wiedzieć mi nie wolno, czyli Campbell nie był jednym z tych, którzy porwali Morrisowi tłomoczek? i czy bilet, który nasz pisarz odebrał, nie był sztuką umyślnie na to ułożoną, aby go z miejsca rozprawy oddalić, i usunąć tym sposobem główną oswobodzenia mego przeszkodę? I o to zapewne nie godzi mi się zapytać...
— Mnie saméj o nic się pytać nie wolno; napróżno więc oznaczać granice, za które ciekawość pana przechodzić nie może: — Rashleigh na te i inne pytania odpowiedziałby bez zająknienia najgrubsze fałsze; ale ja fałszywą być nie umiém. — Proszę raz na zawsze pamiętać, że ile razy przyłożę palec do ust, będzie to znakiem, że nie mogę mówić o przedmiocie, któryby uwagę pańską zajmował. — Musimy utworzyć sobie osobny język, abyśmy się pośród najliczniejszego nawet towarzystwa zrozumieć mogli; — masz pan bowiem wiedziéć, że obieram cię za doradzcę mego i powiernika, z tym jednym wyjątkiem, że wszystko co mię najbliżéj dotyka, będzie na zawsze dla pana tajemnicą.
— Rozumiem, — rzekłem z uśmiechem, — i możesz pani być pewną, że trafność rad moich odpowié zupełnie rozciągłości twego zaufania.
Tak rozmawiając przybyliśmy w najlepszym humorze do Osbaldyston-Hallu w chwili, kiedy godna nasza rodzina, podług chwalebnego zwyczaju, zajmowała się kieliszkami.
— Podajcie nam objad do biblijoteki, — rzekła Miss Vernon jednemu ze służących, — muszę miéć litość nad panem, — dodała zwracając się ku mnie, — i pamiętać żebyś nie umarł z głodu w tym gościnnym domu; inaczéj nie wiem, czybym go wprowadziła do mojéj kryjówki. — Bi-