Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/124

Ta strona została skorygowana.
— 118 —

cywać sobie najwyższą godność. — Dlaczegóżby, — dodał z uśmiechem, — (rozmowa jego bowiem w podobnych przedmiotach trzymała zwykle średnią drogę między żartem i prawdą), — dla czegożby kardynał Osbaldyston, z dawnéj i znakomitéj rodziny, nie miał rządzić losem państw, jak niegdyś niskiego urodzenia Mazarini, lub Alberoni, syn włoskiego ogrodnika.
— Zapewne, — nie zaprzeczam temu bynajmniéj; — jednak na twojém miejscu, łatwobym odstąpił nadziei tak wątpliwego, i będącego przedmiotem tylu intryg wyniesienia.
— I jabym jéj nie żałował, gdybym tylko mógł wiedzieć, że dzisiejsze moje widoki przedstawiają coś więcéj pewnego i nie zależą od okoliczności, któremi wtenczas tylko mógłbym trafnie kierować, gdybym miał dokładne wiadomości o charakterze i sposobie myślenia ojca pańskiego.
— Dlaczegóż nie powiész odrazu Rashleighu, że pragniesz, abym ci je opisał.
— Ponieważ na wzór Djany Vernon odwołujesz się do mojéj szczerości, przeto odpowiem ci wyraźnie: — tak jest.
— Oświadczam ci więc, że ojciec mój obrał drogę handlu nie dla tego, aby się uganiać za dostatkami, ale przez miłość czynnego i pracowitego życia. — Praca, jest razem celem i nagrodą wszelkich jego zabiegów; — zebrał jednak bogactwa, bo wydatków nie powiększał, jak to wielu robi, w miarę pomnażających się przychodów. — Ojciec mój nie cierpi obłudy, nigdy sam jéj nie używa, a prawdę choćby najzręczniéj utajoną, bez trudności rozpoznać umié. — Nawykły więcéj słuchać jak mówić, brzydzi się gadatliwością, témbardziéj, że przedmiot któremu się poświęcił, na czynach, nie zaś na mowie polega. — Przepisów swojéj religii ściśle dopełnia, — nie