u nich niczém, żadnéj bowiem zmiany, ani w głowie, ani w mowie, dostrzedz w nich było nie podobna.
Jakkolwiek mądra była ta rada, i pocieszający widok przyszłości, nie czułem chęci z niéj korzystać témbardziéj, że spotykając często oczy Miss Vernon, czytałem w nich politowanie, połączone z lekką urazą. — Zacząłem już rozmyślać o sposobie przebłagania jéj i uniewinnienia mojego postępku, gdy ona sama kilką słowami oddychającemi dobrocią, podała mi zręczność: — Kuzynie, — rzekła, — dając mi tytuł, jakiego zwykle używała rozmawiając z braćmi memi stryjecznemi, lubo rzeczywiście nie byłem jéj krewnym; — znalazłam dzisiejszego rana w Divina Comedia Dantego kilka miejsc tak niezrozumiałych, że bez twojéj pomocy obejść się nie mogę. — Bądź łaskaw pójść za mną do biblijoteki; a gdy mi wytłomaczysz zawiły sens ciemnego Florentczyka, udamy się razem do Birkenwood, i obaczymy jak ci panowie uganiają się za borsukami.
Domyślasz się zapewne, żem nie omieszkał korzystać z zaprosili Miss Vernon, — Rashleigh chciał nam towarzyszyć. — I ja także, — rzekł, — lepiéj umiem wyśledzić prawdziwe znaczenie przenośni lub wyrzutni poematu Dantego, jak się upędzać za biédnemi borsukami.
— Bardzo ci dziękuję Rashleighu, — odpowiedziała Miss Vernon. — Masz zająć miejsce pana Franka w kantorze jego ojca, słuszną więc jest rzeczą, abyś mu ustąpił roli nauczyciela swojéj wychowanki w Osbaldiston Hallu. Zaprosimy cię jeśli tego okaże się potrzeba; nie zachmurzaj więc czoła tak straszliwie; — wstyd mi doprawdy za ciebie, że się nic nie znasz na łowach. — Cóż odpowiesz wujowi z Cran-Alleij, gdy się ciebie zapyta, jak się odbywa polowanie na borsuki.
— Masz słuszność Djano! — rzekł baron Hildebrand z westchnieniem, — nie wiém jakby się wywinął; lecz cóż
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/137
Ta strona została skorygowana.
— 131 —