Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/138

Ta strona została skorygowana.
— 132 —

począć z taką głową, — był u źródła pożytecznych wiadomości, — mógłby zeń czérpać jak i drudzy bracia; ale nie, — wolał chwycić się książki, i książki go zgubiły, tak jak zgubią wkrótce całą starą Angliją, — Rashleighu, pojedziesz z nami, i weźmiesz z sobą mój oszczep, — Djana nie potrzebuje ciebie; a co ona chce, to stać się musi. — Nikt nie powié, że jedna tylko była kobiéta w Osbaldyston-Hallu, a i ta umarła z rozpaczy, iż się sprzeciwiano jéj woli.
Usłuchał Rashleigh i wyszedł za ojcem; lecz mijając Djanę, — rzekł do niéj po cichu, — gdybym dziś wchodził do biblijoteki, nie zaniedbałbym ceremonii zapukania do drzwi.
— A ta obłudna ceremonija, — odpowiedziała Miss Vernon, — zamknęłaby ci na zawsze przystęp do naszych klassycznych posiedzeń.
To mówiąc, udała się do biblijoteki, i ja za nią:.... chciałem dodać, jak zbrodzień na ścięcie; ale przypomniałem sobie, żem już raz lub dwa razy użył tego porównania; powiem więc tylko, że szedłem przejęty wstydem i bojaźnią, których przytłumić nie mogłem, mimo najusilniejszego starania. Uczucia te upośledzały mię w własném mojém uznaniu, dość długo bowiem oddychałem powietrzem stałego lądu, abym nie miał wiedzieć, iż lekkomyślność, i nieco zarozumienia, zalecać powinny dobrze ułożonego młodzieńca, kiedy mu piękność poświęca chwilę na osobności.
Ale niestety, wrodzona skromność angielska wzięła górę nad francuskiem wychowaniem, i musiałem miéć godną politowania minę, gdy Miss Vernon poważnie zająwszy miejsce na ogromném krześle, jak sędzia mający słuchać ważnéj jakiéj sprawy, dała mi znak, abym usiadł naprzeciw niéj, co natychmiast uczyniłem, i rozpoczęła bardzo przykrą dla mnie perorę.