Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/139

Ta strona została skorygowana.
— 133 —
ROZDZIAŁ  XIII.
Okrutne serce miał pełne zdrady,
Kto zbójczy oręż trucizną uzbroił;
Lecz okrutniejsze, kto kiélich biesiady
Śmiertelnym jadem napoił.
Bezimienny.

Chcę ci właśnie powinszować panie Osbaldyston, — rzekła Djana takim tonem, jakby miała istotne prawo czynić mi wyrzuty, — przewyższyłeś nas wszystkich. — Nie spodziewałam się nigdy, abyś tyle dokazać potrafił. Dzień wczorajszy miał być tylko dniem próby, czy możesz należeć do cechu Osbaldystonów; a tu jak słyszę, znalazłeś się po mistrzowsku.
— Tak, Miss Vernon, wyznaję, żem grubo przewinił, i tyle tylko za sobą powiedzieć mogę, że pewne wieści, które doszły uszu moich, pozbawiły mię prawie władzy myślenia; jednak czuję, że postępek mój trudno jest uspawiedliwić.
— Nie słusznie się oskarżasz, — rzekł znowu niemiłosierny sędzia; — w jeden wieczór okazałeś na raz wszystkie przymioty, które pojedyńczo braci twoich odznaczają: słodycz i dobroć Rashleigha, trzeźwość Percego, zimną odwagę Thornkliffa, cierpliwość Johna; — wszystkie te mówię przymioty, rozwinął w oka mgnieniu jeden i ten sam pan Frank Osbaldyston, wybrawszy czas i miejsce z tą przezornością, któraby samemu nawet mądremu Wilfredowi zaszczyt przyniosła.
— Ależ zlituj się nademną, Miss Vernon! — zawołałem, — cierpliwie wysłuchawszy tych srogich lecz zasłużonych wyrzutów, może dla tego, że z jéj ust wychodziły; — przebacz mi, — że za wymówkę nie wstrzemięźliwości,