kończyć; ale ze zwykłą sobie przenikliwością, odkryła, że coś jeszcze zataiłem, a nawet zdawała się domyślać, czegom nie domówił.
— Wszystko to tak, — rzekła, — ale Rashleigh musiał panu jeszcze coś więcéj powiedziéć; coś tak naprzykład, co szczególniéj dotycze jego własnéj osoby.
— Tak, — powiedział mi, — że gdyby nie miał odrazy kopać dołki pod bratem, postarałby się, aby w skutku zaszłéj zmiany w przyszłém jego powołaniu, imie Rashleigh zajęło próżne miejsce w dyspensie, zamiast imienia Thornkliff.
— Czy być może? — Więc raczył się do tego stopnia poniżyć? — O! za wiele honoru dla pokornéj jego sługi Djany Vernon, — i ona téż zapewne doznałaby najżywszych uniesień radości, gdyby tylko ta zmiana nastąpić mogła?
— Jeżeli mam prawdę powiedziéć, dał mi uczuć coś podobnego; a nawat dodał, że...
— Co? niech wszystko usłyszę.
— Że on sam zerwał ścisłość wzajemnych związków, jedynie przez bojaźń, by się nie zamieniły zwolna w uczucia niezgodne z jego przeznaczeniem na sługę kościoła.
— Wielce jestem obowiązana, — rzekła Djana z uśmiéchem: — lecz w każdym rysie ślicznéj jéj twarzy malowały się najżywszy gniew wzgarda. Zamilkła na chwilę, — potém dodała spokcjnie, — wszystko coś mi powiedział, spodziewałam się usłyszéć; bo wszystko, wyjąwszy jednę okoliczność, jest prawdą; — ale jak między truciznami, są tak zjadliwe, iż kropla wystarcza na zarażenie całego źródła, tak w zwierzeniu się Rashleigha jest jeden fałsz tylko, lecz zdolny zatruć całą ową bajeczną studnię, w któréj prawda założyła mieszkanie. — Jest to bezczelna potwarz, że znając drbrze Rashleigha na nieszczęście moje, choć na chwilę pomyśléć mogłam, aby z nim losy moje połączyć. Nie!
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/143
Ta strona została skorygowana.
— 137 —