Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/144

Ta strona została skorygowana.
— 138 —

— zawołała ze drżeniem objawiającém mimowolną zgrozę, — raczéj umrzeć, jak być żoną Rashleigha! — Strzelec, pijak, masztalérz, bokser, niedołęga, sto kroć więcéj od niego warci; a klasztor więzienie, grób nawet, pożądańsze od nich wszystkich razem.
Miły i melancholiczny dźwięk jéj głosu, odpowiadał osobliwszemu i zajmującemu jéj położeniu. — W kwiecie młodości i wdzięków, zostawiona saméj sobie, bez doświadczenia, bez przyjaciółki, przy któréj pomoc i opiekę znaleśćby mogła, bez téj nawet obrony, którą same prawidła oświeconéj społeczności zaręczają płci pięknéj.... O Treshamie! zaledwo mógłbyś nazwać przenośnią, gdybym ci powiedział, że myśląc o tém wszystkiém, mało mi serce nie pękło! — Jakiś szczególny wyraz powagi w jéj odrazie ku wyszukanéj grzeczności; — wyraz szlachetnéj dumy w pogardzie obłudy; — niezachwianego męstwa wśród otaczających niebezpieczeństw zajmował duszę moją litością i podziwieniem. — Zdawała mi się królową opuszczoną od poddanych, pozbawioną władzy, lecz i tak jeszcze gardzącą formami towarzyskiego życia, jakby zaprowadzonemi tylko dla osób niższego rzędu; polegającą śmiało, w trudném swém położeniu, na sprawiedliwości nieba, i niewzruszonéj stałości własnego charakteru.
Chciałem wysłowić uczucia, które mię przejmowały, lecz zaledwo otworzyłem usta, przerwała mi natychmiast:
— Mówiłam panu nie raz żartem, że nie lubię pięknych grzeczności; — dziś bez żartu powiadam, że nie chcę litości a próżném użalaniem się pogardzam; — co miałam znieść, zniosłam; co jeszcze cierpieć przyjdzie, — wyciérpię, jeśli siły dozwolą, — słowa politowania nie ulżą więźniowi ciężaru, który dźwigać musi na rękach i nogach, — jeden człowiek, co mógł mi dopomódz, lecz wolał ra-