Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/163

Ta strona została skorygowana.
— 157 —

dla odkrycia ducha parlamentu. Zapewnił mię, jak już Andrzéj namienił, że strona ministeryjalna nie śmiała popierać zaskarżenia przeciw pierwszym osobom kraju, na wiarę człowieka nie mającego prawa do ufności, i w którego opowiadaniu nie było ani związku, ani podobieństwa do prawdy. — Macready udzielił mi egzemplarz gazety opisującéj całą tę sprawę, i mowy księcia Argyle, na którą spodziewał się znacznego odbytu po tamtéj stronie Tweedy. — Z pierwszéj nie dowiedziałem się nic więcéj nad to, co mi już Szkot opowiedział; — druga, chociaż wymownie i śmiało napisana, poświęcona prawie wyłącznie pochwale kraju, rodziny i klanu księcia, nadmieniała niekiedy skromnie, ale również szczérze, i o własnéj jego zasłudze. — Przekonałem się jednak, że dobréj mojéj sławy dotknięto sposobem krzywdzącym, lubo nie wyraźnie przeciw mnie wymierzonym; — zeznał bowiem Morris, że Campbell, który podług niego był najczynniejszym z rozbójników, miał śmiałość przybyć na pomoc sam swoją osobą niejakiemuś Osbaldystonowi, i zmównie z sędzią wyjednać jego uwolnienie; — co do téj okoliczności, zeznanie Morrisa zgadzało się z własném mojém zdaniem, które powziąłem o Campbellu, jak tylko wszedł do mieszkania sędziego Inglewooda.
Nowiny te mocno mię dotknęły; — odprawiłem obu Szkotów, zakupiwszy wprzódy kilka drobiazgów u Patricka, i wróciłem do siebie, rozmyślając jakie rozpocząć kroki, dla obrony méj sławy, którą bez żadnych danych szarpano publicznie.