Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/170

Ta strona została skorygowana.
— 164 —
ROZDZIAŁ  XVI.
Raz około południa idąc do czółna mego,
ujrzałem zadziwiony ślady ludzkie na piaszczystym brzegu morza.
Robinson Krusoe.

Zaślepiony zawiścią, z taką uwagą przedłużałem śledzenie wszystkich kroków Miss Vernon, że to, pomimo całéj mojéj ostrożności nie uszło jéj przenikliwego oka. — Uważałem, że ją to razem smuci, zawstydzona, i gniéwa; — zdawało mi się niekiedy, że upatrywała zręcznéj pory, aby mi wymówić postępowanie, które témbardziéj dotykać ją musiało, że sama dobrowolnie odkryła mi przykrość swego położenia. — W innéj znowu chwili uważałem, że chce zmiękczyć mię prośbami, — lecz czy przez brak odwagi, czy przez inne jakie powody, nie śmała zacząć stanowczéj rozmowy; wyrazy niechęci i prośby, niknęły jéj na ustach. — Oboje byliśmy w dziwném położeniu, przepędzaliśmy razem prawie wszystkie dnia godziny tłumiąc sprzeczne uczucia, — ja, dręczącéj zawiści, — Miss Vernon, sprawiedliwego gniéwu. — Zachodziła między nami ścisłość, lecz bez zaufania, — z jednéj strony miłość nieożywiona nadzieją i ciekawość, bez rozsądnego powodu; z drugiéj niedowierzanie, bojaźń, a niekiedy i niechęć. Ale namiętności ludzi tak są niepojęte, że zdaje się, iż ta sama sprzeczność podżegana tysiącem drobnych okoliczności, które zmuszały nas niejako ciągle zajmować się sobą, powiększała jeszcze wzajemne nasze przywiązanie. — Postrzegłem wprawdzie, że pobyt mój w Osbaldyston-Hallu przydawał nowy powód odrazy, jaką Miss Vernon okazywała ku klasztornemu życiu; nie mogłem jednak polegać na uczuciu osoby, będącéj pod nieograniczonym wpływem niepojętéj tajemnicy. — Charakter jéj nadto był stały, i można było być pewnym, że