Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/201

Ta strona została skorygowana.
— 195 —
ROZDZIAŁ  XIX.
Widzisz ten pomnik?... bez szczytu niestety!
Zwalczony czasem... jednak czcią przenika:
Tu się roznieca wielka myśl poety,
Kochanków płomień, zapał wojownika.
Langhorn.

W pierwszém zaraz mieście Szkockiém Lugmaben, gdzie zatrzymaliśmy się, przewodnik mój poszedł do swego przyjaciela prokuratora po radę, jakim sposobem zająć w prawne posiadanie własność Thornkliffa, któréj nabył polityczną kradzieżą, dość w owym czasie pospolitą, a zwłaszcza nad granicą. Nie mogłem wstrzymać śmiéchu, widząc smutną minę, z jaką do gospody wracał. Zdaje się, iż Andrzéj nic nie zataił zaufanemu przyjacielowi; a w nagrodę otwartości, dowiedział się z wielkiém zadziwieniem, że pan Tuthope został niedawno pisarzem sądów pokoju, i przez sumienie ma obowiązek donoszenia sędziemu o podobnych sprawkach jak ta, któréj się dopuścił kochany jego przyjaciel pan Andrzéj Fairservice. Przebiegły członek policyi uznał za potrzebę wziąść konia pod straż, i umieścić na koszt strony w stajni Burmistrza Trumbull, licząc po dwadzieścia szyllingów (szkockich) per diem, do ostatecznego rozstrzygnienia sporu, do kogo wyż wymieniony koń ma należeć. Zaczął nawet przebąkiwać, że zachowując ściśle obowiązki swego urzędu, powinienby przytrzymać i samego kochanego przyjaciela pana Andrzeja; ale na usilne prośby, nie tylko mu dozwolił odejść spokojnie, lecz nadto darował chromą i dychawiczną szkapę, aby miał przecież na czém dalszą odbyć drogę. — Prawda, że za ten czyn wspaniały wymógł na biédnym Andrzeju zupełne i prawne odstąpienie tak kapitału jako i procen-