Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/207

Ta strona została skorygowana.
— 201 —

i S. Andrzeja! aby zniszczyć od razu wszystko, co tylko trąciło papizmem, czcią obrazów, i bałwochwalstwem. Zgromadzeni mieszkańcy Renfrew, Gorbals i okolic, już mieli rozpocząć dzieło zniszczenia katedry; ale Glasgowianie pomyślawszy, że tylu lekarzy może chorego zabić, — pośpieszyli na pomoc. Szczęściem, szanowny Jakób Rabat, naówczas przezydent magistratu jako budowniczy, postanowił ocalić kościół, — kazał uderzyć w dzwony, zebrał i uzbroił mieszczan, na ich czele oświadczył oblegającym, że sam bez ich pomocy zburzyć potrafi wszelkie ślady papizmu, — ruszył naprzód, i rozpędził gromadną hałastrę. Może je pan rozumiesz, że to uczynił przez miłość papizmu? — O nie! — nie tak u nas grano! — żaden święty nie został w framudze, żaden obraz na ścianie, złożono to wszystko na wielki stós, i puszczono z dymem na cztery strony świata; a kościół stanął uradowany jak kot, który szyję wyciąga i grzbiet podnosi, kiedy się pcheł pozbędzie. Mądrzy ludzie powiadają, że tak należało zrobić i w całéj Szkocyi, mielibyśmy więcéj, co się nazywa kościołów, a teraz — Boże odpuść grzechy, większa część Przybytków Pańskich, nie warta psiarni w Osbaldyston-Hallu!
Kończąc te słowa, Andrzéj wszedł do kościoła i ja za nim.






ROZDZIAŁ  XX.
Widok tych grobów, pomników zniszczenia.
Odwagę w przestrach, radość w smutek zmienia.
Żałoba narzeczonej.

Nie zważając na niecierpliwość mego przewodnika, jeszcze chwil kilka przypatrywałem się zewnętrznemu widokowi świątyni. Głucha samotność przydawała jéj no-