wiedliwości narzędzia. Gdzieniegdzie widziałem rozmaitego kształtu broń zaczepną: odporną, starożytne rusznice, pistolety, i zardzewiałe szable.
Ujrzawszy się niespodzianie i niejako przez podejście w jednéj z sądowych szkockich warowni, przypomniałem sobie mimowolnie nieprzyjemne zdarzenie, które mi w Northumberland spotkało, i rozmyślałem nad dziwnym wypadkiem losu, który mi powtórnie, i bez żadnéj winy, zagrażał utratą wolności w kraju, który zwiedzałem jako spokojny turysta.
Że byli losem na nędzę skazani.
W tych murach gaśnie nadziei pochodnia.
Łzy są pokarmem, rozpacz serce rani.
Więzienie. Scena III, Akt I.
Każdy łatwo domyśléć się może, że zaledwie wszedłem do tego przybytku rozpaczy, rzuciłem cieikawym wzrokiem na mego przewodnika, ale przy słabém świetle lampy, twarzy rozpoznać nie mogłem. Lampę trzymał stróż więzienia, a cały blask nadawał jemu samemu dziwną postać, która jednak mniéj mnie obchodziła. Było to, ledwie nie powiem, szkaradne jakieś zwierzę, którego rażące rysy pokrywały w znacznéj części czerwone i gęste jak las włosy. Patrząc na radosne zachwycenie, z jakiém spoglądał na mego towarzysza, zdawało mi się, że widzę przed sobą dzikiego pustyń Ameryki mieszkańca, oddającego cześć swemu bożyszczu; twarz jego i każde poruszenie okazywało to zupełne poświęcenie się, tę niecierpliwą gotowość