Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/243

Ta strona została skorygowana.
— 237 —

uczciwą pracą. Dobrze, dobrze młodziku; niechże teraz duch Hamleta przybędzie na pomoc panu Owenowi!
— Nie zasługuję na te zarzuty, panie Jarvie, — rzekłem, — lecz szanuję uczucie, które było do niego powodem, a przytém nadto wiele winienem panu wdzięczności za wyrządzoną przyjacielowi memu przysługę, aby mię słowa pańskie, jakkolwiek dotkliwe, obrażać miały. Przybyłem tu jedynie z chęcią pomożenia Owenowi w interesach mego ojca; a za mój wstręt do handlu, sam tylko przed sobą będę odpowiadać.
— Wybornie! — zawołał góral, — miałem już wprzódy słabość do tego młodzieńca; teraz go tém więcéj szanuję, że pogardza kantorem i warsztatem, jako podłém i niegodném dusz szlachetnych zatrudnieniem.
— Głupiś Robie! — rzekł burmistrz, — głupiś jak marcowy zając; chociaż nie wiem dla czego zając ma być głupszy w marcu, jak w listopadzie. Kantor, daje zysk większy i uczciwszy, jak pałka w ręku górala; a warsztat za to przynajmniéj wart poszanowania, że gotuje łotrom ostatnią chustkę na szyję. — Co do tego młokosa, którego twoje pochwały wpędzą żywcem do piekła, jeżeli stryczek nie przeszkodzi; tyle mu dopomogą wiersze i komedyje, ile tobie hultaju, sztylet i pistolety. Czyliż mniemasz, że Totire tu patulae, jak to mówią, wskaże mu miejsce pobytu Rashleigha Osbaldyston? — albo że Makbeth przyniesie mu pięć tysięcy funtów na wykupienie wekslów, których wypłata za dni dziesięć przypada?
— Dni dziesięć? — zawołałem; a wyjąwszy skwapliwie list, który mi dała Djana Vernon, oderwałem pieczęć, którą podług jéj przykazu, do dziesięciu dni tylko przed wypłatą wekslów szanować miałem. Z pod wiérzchniéj koperty, wypadł bilet zapieczętowany pod nogi pana Jarvie, który go podniósł prędko, przeczytał po adres, i ku wielkiemu