a ojciec ani razu nie zapytał mię w téj drażliwéj materyi. — Widywałem go tylko w objadowéj godzinie, a i wtenczas starannie unikał wszelkich sporów, których i ja, jak się łatwo domyślasz, nie chciałem wszczynać. Jedynym przedmiotem rozmów były nowiny dzienne i rzeczy zupełnie obojętne, jak to zwykle bywa między osobami zaledwo sobie znajomemi. Nikt obcy nie mógłby się domyślić dzielącego nas nieporozumienia, które jednak w samotności nieraz było przedmiotem moich głębokich rozmyślań. — Mógłżeby ojciec ściśle dotrzymać słowa, i wydziedziczyć jedynego syna? — wzbogacić synowca, którego nigdy nie widział, i o którego życiu nie miał zupełnéj pewności? Postępek dziada mego w podobném zdarzeniu, powinien był mi dać odpowiedź: ale dobroć z jaką ojciec mój, nim wyjechałem do Francyi, ulegał wszelkim moim żądaniom, a nawet i wymysłom, nadała mi fałszywe o jego charakterze wyobrażenie; nie wiedziałem, że niekiedy rodzice zbyt pobłażający dziecinnemu wiekowi, przeto jedynie, że to ich bawi, są surowi dla dojrzałych młodzieńców, a przyzwyczajeni rozkazywać, wymagają zupełnego posłuszeństwa. Przekonany, że najgorszy wypadek, jaki mię spotkać może, będzie chwilowa niechęć ojca i kilka tygodni wygnania, cieszyłem się myślą, że w wiejskiém zaciszu znajdę sposobność poprawienia i przepisania na czysto pierwszych pieśni szalonego Rolanda, które zacząłem wiérszem przekładać. W tém słodkiem marzeniu pozbierawszy raz moje szpargały, już miałem naznaczać miejsca potrzebujące poprawy, gdy po lekkiém we drzwi zapukaniu, wszedł Owen. Taka była jednostajność, taki porządek we wszelkich czynnościach tego zacnego starca; tak święcie zachowywał zwyczaj zmierzania prosto z pokoju swego do bióra bez najmniejszéj zwłoki, że podobno po raz pierwszy w życiu zdarzyło mu się zboczyć na drugie piętro domu pryncypa-
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/26
Ta strona została skorygowana.
— 20 —