Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/281

Ta strona została skorygowana.
— 275 —

ten, który na skinienie zebrać może tysiąc, albo i półtora tysiąca ludzi, gotowych na wszelkie jego rozkazy, ten mówię musi przecie myślić, jak ich wyżywić. A więc spokojność niedługo trwać może, i obaczycie, że wkrótce wybuchnie powstanie za sprawą Stuartów. Górale jak wezbrany strumień zaleją doliny nasze — będzie to powtórzenie okropnych wojen Montrosa. — Rok nie upłynie, a to wszystko się ziści — wspomnicie moje słowa.
— Wszystko to być może panie Jarvie; ale nie widzę jeszcze, jaki to ma związek z interesem mego ojca.
— Rob, mój panie, może zebrać najmniéj pięćset ludzi; wojna zatém nie jest dla niego obojętną; bo cóżby z nimi robił w pokoju? — I dla tego, jeśli mam powiedzieć otwarcie, zdaje mi się, że ma polecenie utrzymywania związków między góralami, a niektórymi z możniejszych obywateli północnéj Anglii. Słyszeliśmy o skradzionych Morrisowi rządowych pieniądzach, przez Roba, i jakiegoś Osbaldystona. — Coś tu przebąkiwano, żeś to pan zrobił panie Franku; a jam się smucił w duszy, że syn twego ojca popełnia podobne przestępstwa... Tylko proszę, ani słowa o tém; wszak ja wiem, żeś niewinny; ale podówczas wszystkiemu uwierzyć mogłem o człowieku, który jak mi powiadano, miał zostać komedyjantem. — Dziś nie wątpię, że to była sprawka Rashleigha, albo któregokolwiek z jego braci; bo jeden w drugiego, każdy zagorzały Jakóbita i papista; każdy rozumie, że kradzież rządowéj kassy, jest godziwa. — A ten niecnota Morris, — nie masz większego tchórza na całym świecie! — do dziś dnia nie śmiał oskarżyć publicznie Roba za to, że go złupił! — I prawdę mówiąc ma rozum. — Rob potrafiłby mu zamknąć usta, mimo całéj trzody celników, która go otacza.
— Dawno już miałem to podejrzenie panie Jarvie, i zu-