Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/30

Ta strona została skorygowana.
— 24 —
ROZDZIAŁ  III.
Niewprawnie wiosło kierowane pęka,
Rozdziéra żagle burza natarczywa,
Nie zwróci rudla przelękniona ręka,
Fala uderza, i już łódź zaléwa.
Gaj

Położenie moje było przerażające, kiedym się ujrzał bez wybawczéj igły wpośród oceanu ludzkiego życia. — Obojętność z jaką ojciec mój zerwał najściślejszy węzeł towarzystwa i wygnał mię z domu jakby jakiego wyrodka, odebrała mi wszelkie zaufanie w moje siły i zdolności. — Prettyman, raz książę, drugi raz syn rybaka, nie był w większém obłąkaniu, nie czuł się bardziéj upośledzonym nademnie. — Zaślepieni miłością własną, przyznajemy zwykle samym sobie wszystko, czém nas ślepe szczęście obdarza, i z utratą dopiero czułéj pomocy, przeświadczamy się o własnéj słabości.
Już zgiełk wielkiego miasta coraz słabiéj dochodził moich ustu: odgłos dzwonów tylko zdawał się przemawiać do mnie jak niegdyś do lorda Majora, wróć się; a kiedy z wierzchołka Highgate spojrzałem raz jeszcze na niknącą we mgle okazałość Londynu, serce moje ogarnął smutek, jak gdybym zostawiał za sobą szczęście, dostatki, i wszelkie ponęty towarzyskiego życia. — Darmo! Kość już rzucona, żal poniewczasie nie wróciłby mi zapewne tego, co straciłem, a ojciec mój niezachwiany w swoich postanowieniach, ze wzgardą przyjąłbym spóźnioną uległość. — Wrodzony upór potakiwał rozumowaniu temu; a pycha przedstawiała mi obraz upokorzenia, któreby mię spotkało, gdyby czteromilowa przejażdżka zniweczyć miała owoc kilkutygodniowéj rozwagi: nadzieja także, która nigdy śmia-