Jeden dmie w jednym kącie, w drugim kącie drugi.
Odpowiedź Johna Cooper Allanowi Ramsay.
Zatrzymałem się przy wejściu do stajni, jeżeli można dać to nazwisko nędznéj szopie, w któréj mieściły się razem bez żadnego porządku kozy, krowy, świnie, ptastwo i konie. Na pochwałę jednak Joanny Mac-Alpine powiedziéć trzeba, że szopę tę odosobniła od reszty zabudowania, gdy przeciwnie u jéj sąsiadów, ludzie i bydlęta mieszkały razem pod jednym i tym samym dachem. Przy świetle łuczywa rozwinąłem pokurczony i brudny bilet z napisem: „Do szanownych rąk pana F. O. Anglika“, i wyczytałem co następuje:
„Sępy nocne uwijają się po naszych górach, nie mogę więc, jak było życzeniem mojém, pośpieszyć na pańskie spotkanie i szanownego mego krewnego do Aberfoil. Upraszam, abyście unikając nieprzyjemności, nie wdawali się z osobami, jakie tam znajdziecie; możecie jednak zaufać téj, która wam to pismo wręczy. — Doprowadzi was do miejsca, gdzie bezpiecznie będziemy mogli pomówić. Spodziéwam się, że zechcesz pan nawiedzić ubogi mój domek razem z krewnym moim; znajdziecie w nim przyjęcie, na jakie tylko góral zdobyć się może. — Wypijemy zdrowie pewnéj D. V. i naradzimy się o interesach, w których panu szczerze dopomódz pragnę. A teraz obyczajem szlachetnie urodzonych ludzi, piszę się życzliwym pańskim sługą — R. M. C.“
List ten nie bardzo mię zadowolnił, albowiem ziszczenie moich nadziei na dalszy czas i miejsce odkładał; cie-