Dick. — Poluj na dusze dla szatana i pretendenta, jak Rashleigh. — Łaj, bij, kradnij, i w powszedni dzień i w Sabbath, ale na miłość Boską, miéj litość nad sobą i unikaj jak najpilniéj Rob-Roya!
Widziałem, że przestrach Andrzeja nie był wcale zmyślony; chcąc jednak położyć koniec rozmowie, oświadczyłem mu, że postanowiliśmy przenocować w Aberfoil, poleciłem staranie o koniach, i ponowiłem rozkaz, aby zachował najściślejsze milczenie o wszystkiém. Wreszcie upewniłem go, że bynajmniéj nie myślę narażać się na niebezpieczeństwa. — Wszedł więc za mną do izby ze smutną miną i mrucząc pod nosem: — że człowiek wprzód o sobie myślić powinien, jak o bydlętach, i że przez cały Boży dzień nie miał jeszcze nic w gębie, oprócz dwóch twardych udek starego koguta na popasie.
Zgoda między podróżnymi zdawała się znowu zachwianą, trafiłem bowiem na żywą sprzeczkę między panem Galbraith i przyjacielem moim, panem Jarvie.
— Nie mogę słuchać podobnéj mowy ani o księciu Argyle, ani o Campbellach, — rzekł burmistrz. — Książe Argyle jest to pan zacny — zachęca przemysł, i wspiéra handel Glasgowa.
— Ja téż nic nie mówię przeciw Mac-Callumorowi, odezwał się mniejszy góral, i nadto blisko mieszkam Campbellów, abym miał się kłócić z nimi.
— Nigdy, — rzekł wyższy góral, — Klan Campbellów nie był mi straszny. — Tyle ich się lękam co Cowanow, możesz pan powiedzieć Mac-Callumorowi, że tak mówił Allan Iverach.
Pan Galbraith, któremu częste kieliszki zawróciły głowę, — zawołał groźnym tonem, uderzywszy pięścią o stół z całéj siły:
— Rodzina ta zaciągnęła dług krwawy, i musi go kie-
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/314
Ta strona została skorygowana.
— 308 —