rzynany, że oprócz wązkiéj ścieżki, po któréj postępowaliśmy naprzód jak najostrożniéj, żadnego innego nie znaleźliśmy przejścia; i gdyby z wiérzchołka skał wiszących nad naszemi głowami, podobało się nieprzyjacielowi zrzucać na nas kamienie tylko, poleglibyśmy wszyscy bez nadziei ratunku lub obrony. Dodaj do tego jeszcze Treshamie ustawiczne prawie załamania ścieżki przy każdym przylądku lub zatoce, które rzadko kiedy dozwalały nam daléj nad sto kroków sięgnąć wzrokiem przed sobą. Dowódzca nasz zdawał się nieco pomieszanym, zważając niebezpieczeństwo téj trudnéj przeprawy; ponawiał ciągle rozkazy żołnierzom swoim, aby się mieli na baczności, i groził Dugalowi nieochybną śmiercią, jeśliby się okazało, że go chciał zdradzić. Lecz Dugal przyjmował te pogróżki tak obojętnie, jak gdyby nie rozumiał, co do niego mówią; i trudno było odgadnąć czyli istotnie był niewinnym, lub z narażeniem własnego życia zgubę naszą zaprzysiągł.
— Kto szuka Rob-Roya, — rzekł nakoniec, — musi przecie wiedziéć, że go nie znajdzie na otwartém polu, ani potrafi ująć bez niebezpieczeństwa.
Zaledwo domówił te słowa, stanęła straż przednia, a kapral, który był na jéj czele, przysłał żołnierza, donosząc, że postrzegł kilkunastu górali na wierzchołku góry, na którą prowadziła ścieżka. W tejże chwili przybiegł drugi żołnierz od tylnéj straży i uwiadomił, iż w lesie, który tylko co opuściliśmy, dał się słyszyć odgłos góralskiéj trąbki. Kapitan Thornton, równie przytomny jak mężny, postanowił natychmiast iść na przebój pod górę, nieczekając dopóki we dwa ognie wziętym będzie; a zapewniwszy żołnierzy, że odgłos trąbki oznaczał, iż przyjacielskie Klany góralów śpieszą im na pomoc, przedstawił potrzebę przypuszczenia jak najprędzéj attaku, i pojmania
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/331
Ta strona została skorygowana.
— 325 —