Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/345

Ta strona została skorygowana.
— 339 —

tak nikczemnéj i godnéj pogardy zgrai, powiększał jeszcze smutek i upokorzenie kapitana. Przeciwnie, oddział mniéj lub więcéj 40 górali, który późniéj nadciągnął, składał się z wyboru młodzieży; porządny ich, lecz krótki ubiór, odkrywał twarde i wydatne muszkuły czerstwego ciała. W broni, podobna jak i w stroju zachodziła różnica: pierwsi, oprócz kilkunastu strzelb, nie mieli nic więcéj nad siekiéry, kosy i grube sękowate pałki; wtenczas, gdy każdy z drugiego oddziału, miał za pasem parę pistoletów i puginał; a oprócz tego pałasz, karabin i tarczę, którą górale zwykle zarzucają na plecy podczas marszu, lub używając ognistéj broni, a kładą na lewą rękę, gdy walczą na szable.
Łatwo jednak dostrzegłem, że ci ostatni nie mogli się również jak ich towarzysze poszczycić zwycięstwem. Stanęli w milczeniu i ze spuszczoném w ziemię okiem przed małżonką swego naczelnika, — trąbka ich tylko, ciągle smutne wydawała tony.
Helena poskoczyła ku nim z twarzą, na któréj się kolejno malowały gniéw i bojaźń. — Cóż to jest Allaster? — zawołała, — co znaczy ten smutny odgłos w chwili zwycięstwa? — Robert! Hamish! gdzież jest Mac-Gregor? gdzie jest wasz ojciec?
Synowie będący na czele oddziału postąpili ku niéj wolnym i niepewnym krokiem, i wymówili kilka słów po Gallicku, które usłyszawszy Helena wydała przeraźliwy okrzyk, a za nią cała zgraja starców, kobiét i dzieci, — płacz, jęk, klaskanie rękami, obudziły na nowo uśpione gór echo; ptaki nocne przestraszone okropniejszym jeszcze nad ich własny wrzaskiem, ruszyły się z ciemnych swoich kryjówek.
— Wzięty! — zawołała Helena, gdy hałas i zamieszanie uspokoiły się nieco. — Wzięty! — w niewoli! — a wy