Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/364

Ta strona została skorygowana.
— 358 —

Łatwo mi było dostrzedz, że chociaż nie byłem uważany za jeńca, nie dowierzano mi jednak, i miano mię ciągle na oku. W rzeczy saméj był to czas powszechnego zaburzenia. — Kraj podzielony na dwa stronnictwa: Jakóbitów i Hannoweryjanów; ciągłe niesnaski i narodowa zawiść pomiędzy mieszkańcami gór i nizin; niezgody, które nie wiem dla jakich przyczyn rozdzielały znaczniejsze Szkocyi rodziny; wszystko to sprawiało, iż najniewinniejszy zkądinąd, ale pozbawiony wsparcia możnych podróżny, doświadczał częstokroć licznych nieprzyjemności. — Poddałem się więc spokojnie losowi, a cieszyłem się myślą, że potrafię otrzymać od nieszczęśliwego więźnia objaśnienia względem Rashleigha i zdradzieckich jego zamiarów. — Winienem jednak oddać sobie tę sprawiedliwość, że myśl moja nie była mną jedynie zajęta, — los Campbella nadto mię żywo obchodził, abym nie czuł w sobie chęci udzielenia mu wszelkiéj pomocy, jakiéj położenie jego wymagać mogło, choćby się przyszło nawet narazić na niebezpieczeństwo.






ROZDZIAŁ  XXXIII.
Ledwie wody dopadł w biegu,
Rzucił się pomimo fali;
Ledwie ręką dotknął brzegu,
Wyskoczył, a zmykał daléj.
Gil Morrice.

Echa skalistych gór jakie z dwóch stron zamykały dolinę, powtórzyły odgłos trąb jazdy, która dzieląc się na dwie osobne części rozpoczęła marsz wolnym kłusem. Ta, którą dowodził major Gilbraith, udała się w prawo dla zajęcia kwater na noc w starym pobliskim zamku; prze-