Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/368

Ta strona została skorygowana.
— 362 —

mnożyć nieład powszechy i zbić ścigających z prawdziwego toru, aby mu ułatwić ucieczkę.
Nie trudno było tak doskonałemu pływakowi jak Rob-Roy wymknąć się z rąk nieprzyjaciół, gdy ostygł pierwszy zapał ścigania; groziło mu przecież wielkie niebezpieczeństwo. Nieraz widziałem w Osbaldyston-Hallu, jak wydra, szukając ratunku przed nacierającą psiarnią, nurza się w wodzie, z któréj jednak kiedy niekiedy musi wysunąć nozdrze dla nabrania świeżego powietrza. Podobnie i Mac-Gregor, który już raz ukazawszy się nad wodą, ściągnął grad kul na siebie, nie mógł dłużéj pod nią bez oddechu zostawać. Ale dowcip jego nastręczył mu szczęśliwy środek, którego wydra użyć nie może; chcąc bowiem odwrócić uwagę nieprzyjaciół, zrzucił plaid z siebie i puścił go na powierzchnią wody. — Rzucono się wpław za odzieniem, przeszyto je kilkunastą strzałami, a tymczasem właściciel jego już był daleko.
Kiedy stracono z oczu więźnia, i pojmanie go stało się niepodobném, bo rzeka w dalszym swym biegu była na wielu miejscach niedostępną dla jazdy, nietylko z powodu wyniosłych i spadzistych brzegów, ale i z przyczyny gęstych zarośli, któremi były pokryte. — Nadeszła noc ciemna, a z nią mnóstwo nieuniknionych w podobném zamieszaniu przypadków. — Ten wpadł w wodę i wołał ratunku, — tamten przewrócił się z koniem w parów, — inny znowu odebrał postrzał z ręki towarzysza. — Jęk, narzekania, kłótnie, zwiększały się co chwila; aż nakoniec odgłos trąb do odwrotu, dał znać, że dowódzca, lubo niechętnie, pożegnał się z nadzieją schwytania zbiega, który mu tak niespodzianie wymknąć się potrafił. — Żołnierze zaczęli się zgromadzać, składając jedni na drugich winę, że nie otrzymają zapowiedzianéj nagrody. — Przeraźliwe ich krzyki podczas ścigania więźnia, zamieniły