Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/375

Ta strona została skorygowana.
— 369 —
ROZDZIAŁ  XXV.
Dangle. — Jak widzę, trudniéj z nich dwóch
zrozumieć tłomacza.
Krytyk.

Ale ten napad czułości nie był długo trwałym; — jakoż po chwili, jakby się wstydząc téj słabości, porwałem się z miejsca. — Przypomniałem sobie, że od niejakiego czasu uczyniłem był mocne postanowienie uważać Djanę jako przyjaciółkę tylko, któréj szczęście nie mogło być wprawdzie nigdy dla mnie obojętném; ale z którą ściślejsze zawrzeć związki nie powinienem był miéć nadziei. Lecz czułość, jaką mi okazała, nagłe i niespodziane spotkanie się nasze, nie dały mi wówczas pory do rozmysłu. Prędzéj atoli nad oczekiwanie przyszedłem do przytomności; a lękając się rozbierać dłużéj stan serca mego, ruszyłem w dalszą drogę, którą przerwało to dziwne zjawienie.
— Zabroniła mi, — rzekłem sam do siebie, — towarzyszyć sobie w podróży; ale nie byłoż moim zamiarem udać się w tę stronę wprzód nim ją ujrzałem? — Odzyskałem wprawdzie własność ojca mego; lecz nie jestże obowiązkiem moim uwolnić pana Jarvie z niebezpieczeństwa, na które się naraził jedynie przez wzgląd na mnie? — Gdzież, oprócz tego, mógłbym znaleźć nocleg w téj pustyni, jeżeli nie w Aberfoil? — Może być, że oni tam się zatrzymają, — zbyt jest późno, aby daléj jechać mieli, — a więc zobaczę ją jeszcze, — może po raz ostatni! — ale widzieć ją będę, — usłyszę głos jéj, — dowiem się kto jest ten szczęśliwy człowiek, który zdaje się mieć nad nią władzę małżonka, — dowiem się czyli jéj zamiarów nie wstrzymują jakie trudności, którebym mógł uprzątnąć; — czy będę w sta-