Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/382

Ta strona została skorygowana.
— 376 —

gorzałym Jakóbitą, który się w domu jéj wuja ukrywał? Widziano nieraz młode kobiety poświęcające chciwości lub dumie pierwsze nieskażonego serca uczucia; ale Djana obrała dzielić los nikczemnego awanturnika, błądzić z nim w nocy pomiędzy zbójcami, nie mogąc miéć innego widoku, oprócz słabéj i zbyt wątpliwéj nadziei błyszczenia kiedyś na smutnym dworze Stuartów w St. Germain! — Muszę ją widzieć raz jeszcze. — Jako krewny i przyjaciel, winienem ostrzedz o niebezpieczeństwie, i ułatwić jéj ucieczkę do Francyi, gdzieby spokojnie oczekiwać mogła wypadków politycznéj burzy, którą nieszczęsny towarzysz jéj życia, zapewne wzniecić usiłuje.
Po długiém z obu stron milczeniu, odezwałem się nakoniec do Mac-Gregora:
— Z tego coś mi powiedział, wnoszę, że hrabia (ponieważ mu nie dajesz innego nazwiska), musiał się znajdować w Osbaldyston-Hallu, wtenczas, kiedy ja tam mieszkałem.
— Nie inaczéj, — nie inaczéj — i przebywał najczęściéj w pokojach miss Vernon. — To uwiadomienie nową goryczą zatruło smutne myśli moje. — Ale nikt o tém nie wiedział, — rzekł daléj Rob-Roy, — oprócz Rashleigha i jego ojca, bo nie sądzono za potrzebne przypuścić cię do tajemnicy, inni zaś synowie barona nie mają nawet tyle rozumu, aby odpędzić kota od śmietany. Zresztą w Osbaldyston-Hallu na kryjówkach nie zbywa — jest to porządna, staroświeckiéj mody budowa, — można w niej dać przytułek trzydziestu ludziom i więcéj, a ręczę, że ich nikt nie znajdzie, choćby szukał przez wiek cały. — Radbym miéć podobny zamek na wierzchołku Craig-Roy-Stone; ale ponieważ to być nie może, trzeba poprzestać na naszych jaskiniach i parowach.