Następnie, pan Jarvie wyjąwszy oblig Mac-Gregora, podpisał na nim pokwitowanie, mnie także za świadka podpisać się kazał; a ponieważ prawa szkockie w podobnéj okoliczności dwóch świadków wymagają, oglądał się na wszystkie strony szukając drugiego.
— Oprócz nas trzech, — rzekł Rob-Roy, — nie znajdziesz tu nikogo, coby pisać umiał, — ale ja to zaraz ułatwię. — Wziął papiér z rąk kuzyna i rzucił na ogień. Burmistrz oniemiał z podziwienia, a Rob-Roy rzekł daléj; — My górale tak zamykamy rachunki! — gdybym chował podobne papiery, przyjaciele moi, mogliby zczasem być narażeni na odpowiedź za to, że mi wyświadczyli przysługę.
Pan Jarvie nie miał nic przeciw temu do zarzucenia; skończyła się więc rozmowa, i dano wieczerzę, któréj obfitość, a nawet i wykwintność przeszła wszelkie nasze oczekiwanie. Większa część potraw była na zimno, zkąd wnieśliśmy, że nie musiały być przyrządzone na miejscu. Zastawiono wyborne wino przed nami. — Mac-Gregor dopełniając obowiązki gospodarza, z wielką grzecznością, prosił o przebaczenie, że niektóre półmiski były już napoczęte:
— Macie wiedzieć, — rzekł do pana Jarvie, lecz nie patrząc na mnie, — że oprócz was, są dziś jeszcze inni goście w kraju Mac-Gregorów, — inaczéj żona moja i dzieci pośpieszyłyby na wasze przyjęcie.
Nieobecność téj rodziny, niebardzo zasmuciła pana Jaryvie, i jabym z pewnością dzielił uczucia mego przyjaciela w téj mierze, gdyby słowa Rob-Roya nie kazały mi się domyślać, że rodzina jego została przy Djanie i jéj towarzyszu, a raczéj jéj mężu; tak bowiem, acz niechętnie wyobrażałem sobie mężczyznę, z którym odbywała podróż.
Chociaż te nieprzyjemne myśli odjęły mi apetyt, zaostrzony trudami i nadspodziéwanie dobrém przyjęciem na-
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/392
Ta strona została skorygowana.
— 386 —