i Szkoci nie lepiéj trzymając o Anglikach, nazywali ich zwykle chełpliwemi pasibrzuchami. — Te iskierki domowéj niezgody dwóch pobratymczych krajów, były naturalnym skutkiem starożytnéj ich niepodległości i długich o pierwszeństwo sporów. Z nich to wybuchał niekiedy okropny pożar rozniecany przez zagorzałych demagogów.
Cóż dziwnego, że widok pierwszego w mojém życiu Szkota nie był dla mnie przyjemnym: postawa jego przywodziła mi na pamięć dziecinne wrażenia. Rysy twarzy miał ostre, budowę ciała prawdziwie atletyczną, powolny i nieco wyszukany sposób mówienia, przez który Szkoci usiłują pokryć błędy, tłomacząc się obcym językiem. W uwagach jego i odpowiedziach przebijała się owa właściwa Szkotom przenikliwość i ostrożność; alem się nigdy nie spodziewał znaleźć w nim to umiarkowanie namiętności, ten szlachetny a nie wymuszony układ, którym zdawał się wynosić nad nasze towarzystwo. Chociaż miał na sobie ubiór bardzo skromny, co w owych czasach, tak sławnych zbytkami, okazywało niedostatek jeżeli nie ubóstwo; chociaż nie taił, że handlował bydłem, że przeto położenie jego nie było świetne; jednak mimo tylu nieprzyjaznych okoliczności, ton poważny acz grzeczny, jakim do nas niby od niechcenia przemawiał, objawiał w nim wyższość, istotną a może i udaną. Zdanie swoje o każdym przedmiocie wyrażał z tém zaufaniem i pewnością, która nie cierpi żadnego zarzutu ani powątpiewania, a zaledwo przystoi ludziom znakomitego stanu lub nauki. — Nasz gospodarz i jego niedzielni goście, po bezskutecznem usiłowaniu, aby przynajmnéj krzykiem otrzymać zwycięstwo, ustąpili nareszcie przewadze Campbella, który odtąd grał już pierwszą rolę. — Ciekawość mię wzięła, czyli ja go nie pokonam przy pomocy moich słabych talentów i znajomości świata, którém winien był staranniejszemu wychowaniu
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/40
Ta strona została skorygowana.
— 34 —