Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/406

Ta strona została skorygowana.
— 400 —

Po przywitaniu, Helena zaprosiła nas na śniadanie zastawione na murawie i obfitujące we wszystkie jéj kraju przysmaki; — ale zasępione czoło gospodyni, zimna jéj i niczém niezachwiana powaga, a nadewszystko pamięć na okrucieństwo, którego byliśmy świadkami, tamowały wszelką wesołość. — Na próżno Mac-Gregor wzniécić ją usiłował. Zdawało się, żeśmy zasiedli do pogrzebowéj uczty, a każdy z nas niecierpliwie wyglądał jéj końca.
Gdyśmy wreszcie powstawszy zabierali się do odjazdu, małżonka Mac-Gregora rzekła do pana Jarvie: — Bądź zdrów kuzynie, najlepsze życzenie, jakie Helena Mac-Gregor przyjacielowi swemu oświadczyć może, jest, aby jéj nigdy w życiu nie oglądał.
Burmistrz chciał odpowiedzieć i przytoczyć na pożegnanie, zapewne jaką maksymę moralną, ale srogie wejrzenie krewnéj jego zmieszało go tak dalece, że zapomniawszy o urzędowéj swojéj powadze, kaszlnął dwa lub trzy razy, skłonił się i zamilkł.
— Dla was, — rzekła znowu Helena, zwracając się ku mnie, — mam pamiątkę od osoby, któréj....
— Cóż to ma znaczyć Heleno? — przerwał Mac-Gregor groźnym tonem. — Czy zapomniałaś o tém com ci powiedział.
— Nie zapomniałam o niczém, co winnam pamiętać, — rzekła Helena; — a wyciągając długie i muszkularne ręce, dodała: — Mniemacież, że ręce te przyjęłyby pamiątkę miłości, gdyby nie była razem pamiątką nieszczęść i rozpaczy? Młodzieńcze! — rzekła daléj, — podając mi pierścionek, który nieraz widziałem na ręku Miss Vernon, — przesyła ci to osoba, któréj nigdy już nie ujrzysz. Jeżeli ten pierścień jest znakiem smutku, słusznie go odbierasz z rąk téj, dla któréj wszelka radość od dawna jest obcą. Powtarzam ci ostatnie słowa Djany Vernon: — Niech mię na zawsze zapomni.