Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/410

Ta strona została skorygowana.
— 404 —

powiadał, — oprócz kilku półmisków ryby, człowiek żadnéj nie odnosi korzyści.
Z długiéj jego o tém osuszeniu rozprawy, to tylko pamiętam, że zgadzał się przecież na zachowanie części jeziora, a to dla urządzenia kanału, po którym możnaby spławiać węgle ziemne z Dunbarton do Glenfalloch, równie łatwo, jak z Glasgowa do Greennock.
Przybyliśmy nakoniec do naznaczonego miejsca, gdzie rzeka Leven wypływa z jeziora, niedaleko zwalisk jakiego starożytnego zamku. Zastaliśmy już tam Dugala z końmi. Pan Jarvie miał plan gotowy na to, jak mówił, — poczciwe stworzenie, — ale plan ten podobnie jak i zamiar osuszenia jeziora, nie łatwo mógł być wykonany.
— Dugalu! — rzekł, — ty jesteś uczciwy chłopak, — wiész jak postępować z ludźmi starszymi od ciebie, i wiekom, i znaczeniem. — Żal mi więc ciebie; bo prowadząc takie życie, dziś lub jutro, prędzéj czy późniéj, musisz skończyć na gałęzi. Pochlebiam sobie, że przez własne i ś. p. ojca mego w ciągłém urzędowaniu zasługi, potrafię wyjednać u rady miejskiéj zapomnienie dawniejszych twoich przewinień. Jeżeli więc chcesz jechać z nami do Glasgowa, znajdziesz robotę w moim sklepie, boś zdrów i silny, póki nie wynajdę dla ciebie lepszego miejsca.
— Pokornie dziękuję wielmożnemu panu, — odpowiedział Dugal, — ale niech mi szatan nogi połamie, jeżeli kiedykolwiek stąpać będę po brukowanéj ulicy; chyba, że mię gwałtem pociągną skrępowawszy ręce, jak się to już raz przytrafiło.
W rzeczy saméj, dowiedziałem się późniéj, że Dugal schwytany na gorącym uczynku i osadzony w glasgowskiém więzieniu, wkrótce zjednał sobie względy i zaufanie dozorcy, który mu klucze powierzył. Dugal, spełniał wiernie obowiązki swoje, dopóki sumienie jego nie umil-