Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/415

Ta strona została skorygowana.
— 409 —

Jak tylko ubrał się mój ojciec, poszedł natychmiast do pana Jarvie, i w krótkich lecz czułych wyrazach oświadczył mu żywą wdzięczność za obejście się przynoszące zaszczyt jego sercu; wyjaśnił następnie stan swoich interesów, i pod warunkami dla obu stron korzystnemi, poruczył mu zlecenia, któremi dotąd zajmował się dom Mac-Vittie i komp. — Burmistrz powinszował serdecznie ojcu memu i Owenowi szczęśliwéj zmiany w ich położeniu, a nie ujmując ceny usłudze, którą wyświadczył wtenczas, kiedy los był im przeciwny, dodał, że uczynił to tylko, co człowiek uczciwy zrobić był powinien, i że polecenia banku londyńskiego przyjmuje z wdzięcznością.
— Gdyby, — rzekł w końcu, — Mac-Vittie, Mac Fin i komp. pilnowali prawideł honoru, nigdyby Nikol Jarvie nie podstawił im nogi, ale ponieważ inaczéj sobie postąpili, niech więc teraz odniosą zasłużoną karę.
Zacny burmistrz przystąpił potém do mnie, pociągnął mię za rękaw, a odprowadziwszy w drugi koniec pokoju, rzekł nieco pomieszanym tonem:
— Radbym panie Frank, abyś zachował wieczne milczenie względem tego, co tam zaszło w górach. Naprzykład ta nieszczęśliwa historyja Morrisa, — co za potrzeba mówić o niéj, jeżeli nas o to prawnie nie wezwą? — Albo i ten pojedynek, — rada miejska mogłaby się zgorszyć, że jeden z jéj członków bił się z góralem i wypalił mu dziurę w plaidzie. Lecz nadewszystko, chociaż nie jestem bardzo szpetny, dopóki trzymam się na nogach, musiałem jednak szkaradnie wyglądać, kiedym bujał w powietrzu bez kapelusza i peruki. — Burmistrz Grahame dałby połowę tego co posiada, gdyby wiedział o tém zdarzeniu.
Zaledwie mogłem wstrzymać się od śmiechu, kiedym sobie przypomniał szczególny przypadek pana Jarvie, lubo