Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/440

Ta strona została skorygowana.
— 434 —

kropli krwi. — Udaliśmy się ulicą, Fishergate, wiodącą ku błotnistym brzegom rzeczki Ribble. — Siły nieprzyjacielskie z téj strony nie były znaczne; spotkaliśmy tylko nieliczny patrol dragonów, który w oka mgnieniu rozproszywszy, przebyliśmy wpław rzeczkę, i dostaliśmy się na drogę prowadzącą do Liverpool, — tam, każdy z nas udał się w inną stronę szukając schronienia. Los zawiódł mię do Walii, gdzie wielu mieszkańców dzieliło ze mną religijne i polityczne zasady; nie mogąc atoli znaléźć tam sposobności dostania się na morze i opuszczenia brzegów Anglii, zmuszony byłem wrócić znowu na północ. — Jeden z wiernych moich przyjaciół obiecał złączyć się ze mną w tych stronach i zaprowadzić nas do małego portu przy Solway, gdzie zamówił szalupę, na któréj odpłyniemy do ojczystéj ziemi. — Wiedząc, iż w Osbaldyston-Hallu nikt nie mieszka oprócz starego Syddalla, który nieraz już okazał się godnym mego zaufania, przybyliśmy tu jako do świadomego od dawna i bezpiecznego schronienia; a gdy co chwila oczekiwaliśmy wiadomości od przyjaciela naszego, nagły przyjazd pana i wybór téj właśnie sali na mieszkanie, zniewolił nas wezwać pomocy i opieki twojéj panie Franku.
Na tém Sir Fryderyk zakończył opowiadanie, które, jakby snu marzenia przedstawiało się mojéj wyobraźni. — Zaledwo wierzyć mogłem, że widzę przed sobą istotną postać Djany. — Smutek i trudy ujęły jéj nieco wdzięków, — zwykła wesołość znikła z jéj oblicza, ustępując miejsca spokojnéj, lecz niczém nie ugiętéj stałości. — Hrabia nie mógł się wstrzymać od przyznania zasłużonych pochwał córce, pomimo widocznéj bojaźni, aby zbyt mocnego nie sprawiły na mnie wrażenia.
— Djana, — rzekł, — wytrzymała próby godne stałości męczenników wiary, — spoglądała nieustraszoném okiem na rozliczne śmierci rodzaje, — przebyła mężnie tysiączne