Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/442

Ta strona została skorygowana.
— 436 —

trzebujemy spoczynku témbardziéj, że za lada chwilę, będziemy przymuszeni puścić się znowu w niebezpieczną podróż.
To mówiąc, pożegnał mię z powagą, a podawszy rękę córce swojéj, wyszedł przez drzwi ukryte za obiciem.






ROZDZIAŁ  XXXIX.
Tylko jedna, jedna chwila
Los zasłonę już odchyla.
Don Sebastian.

Kiedy mię zostawili samego, śmiertelny dreszcz przebiegł po moich żyłach, serce mi się z bólu ścisnęło, — wyobraźnia skreślając nam obraz przedmiotu, którego oddalenie opłakujemy, umié go przybrać w najpowabniejsze kolory i nadaje mu z łatwością rysy zgodne z naszemi chęciami. — Przed chwilą rozmyślałem z upodobaniem o łzach Djany podczas pożegnania naszego w Szkocyi, o pierścieniu, który mi przez żonę Mac-Gregora przysłała, jako o niewątpliwych dowodach, że pamięć moja towarzyszyć jéj będzie nawet w klasztorném zaciszu. — Ujrzałem ją, — a postać jéj zimna i wymuszona, oczy, w których przebijał się tylko spokojny smutek, zawiodły nadzieje moje, i prawie gniéw obudziły we mnie. — Śmiałem posądzić ją o obojętność, — nieczułość. — Wyrzucałem jéj ojcu pychę, okrucieństwo, fanatyzm, — niepomnąc, że oboje czynili z własnego serca ofiarę, tłumiąc najmilsze w życiu ludzkiém uczucia, dla dopełnienia tego, co uważali za najświętszą powinność.
Sir Fryderyk Vernon, był to zagorzały katolik, — sądził, iż połączenie się z heretykiem, podałoby w wątpli-