Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/54

Ta strona została skorygowana.
— 48 —

nych słotach. — Baron Hildebrand w młodości swojéj służył wojskowo i bywał u dworu; znajdował się pod Hunslow-Heath, i zapewne dla tego, że wyznawał wiarę katolicką, pasował go na rycerza nieszczęśliwy Jakób II. Lecz owa pamiętna crisis, która strąciła z tronu protektora jego, położyła koniec wszelkim marzeniom o przyszłéj sławie i znaczeniu; wrócił więc do domu i odtąd nigdzie już nie wyruszył; nie zardzewiał jednak zupełnie na wsi; polor świata błyszczał jeszcze za nim cokolwiek wydawał się między synami swymi, jak pełna rysów wprawdzie i mchem obrosła Koryncka kolumna, pośród nieforemnych i chropowatych głazów starożytnéj Druidów świątyni. Wszyscy bracia, wyjąwszy Resleigha, jeden w drugiego ogromni, pleczyści, i dość przystojnéj twarzy, lubo bez żadnego wyrazu; zdawało się, iż nie posiadają ani niebieskiego ognia Prometeusza, ani tych powierzchownych darów wychowania, które w oświeconém towarzystwie często zastępują umysłowe zdolności, — najważniejszym ich przymiotem była nieprzerwana wesołość, a jedynym celem życia i wszelkich usiłowań, nabycie coraz większéj zręczności w rozmaitych męskich zabawach. Słowem, Percival, Thorncliff, John, Rychard i Wilfred Osbaldystonowie, olbrzymiéj postaci, mogliby służyć poetom za wzór bajecznych Gyasów i Kloantów.
Spojrzawszy jednak na najmłodszego brata, Rasleigha, zdawało mi się, że natura znużona niezwykłą sobie jednostajnością utworów, wyryła na nim uderzającą sprzeczność ciała i umysłu, nietylko z resztą rodziny, ale ze wszystkiemi ludźmi, jakich w ciągu życia mego widziałem. Kiedy Percy, Thorncliff, et Kompania zbliżali się ku mnie, kiwając głową, wykrzywiając gębę zamiast uśmiéchu, i podając mi bardziéj ramię niż rękę, w miarę jak ojciec każdego z nich wywoływał; Rasleigh wyszedł naprzód, i powitał