za nim jak za ścianą; a ponieważ jestem najdawniejszą pańską znajomą z całéj téj zacnéj familii, mam więc prawo zapytać, co o nas wszystkich rozumiész.
— Jakżebym mógł pani odpowiedzieć na to zapytanie, zaledwie tu przybywszy?
— O! nie trzeba długiego czasu, żeby nas poznać: są wprawdzie małe odcienia różniące członków naszéj rodziny, na odkrycie których potrzeba nieco wprawniejszego oka; lecz cały rodzaj (jak nazywają podobno naturaliści) łatwo daje się zdeterminować.
— A więc zdaje mi się, że starsi bracia niewiele się różnią od siebie.
— Prawda, każdy z nich ma przymioty strzelca, opoja, masztalérza, boksera i niedołęgi: ale ponieważ, jak mówią, na jedném drzewie nie ma dwóch liści zupełnie sobie podobnych; ciekawém byłoby dla filozofa odkrycie, w jakim stosunku te drogie piérwiastki pomieszane są w każdém individuum.
— Raczże mi powiedziéć, piękna kuzynko: jakie jest jéj zdanie?
— O! bardzo chętnie. Percy, syn najstarszy, zakrawa więcéj na opoja, jak na strzelca, masztalérza, boksera i niedołęgę; kochany mój Thorncliff, więcéj na boksera, jak na opoja, strzelca, niedołęgę i masztalerza. John, co dzień i noc w lesie siedzi, wygląda raczéj na strzelca, jak na masztalérza i t. d. Dick, który dniem i nocą leci o mil pięćdziesiąt na konne wyścigi, podobniejszy do masztalerza; nakoniec poczciwy Wilfred, co trzech przeliczyć nie umié, zasługuje przed innymi na tytuł niedołęgi.
— Ciekawa prawdziwie kolekcja! a baron Hldebrand nie zajmież w niéj właściwego miejsca?
— Nie! kocham i poważam stryja mego, i nawzajem
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/56
Ta strona została skorygowana.
— 50 —