Sierra-Morena, nie mam do kogo przemówić i słowa; ale za to, jak tylko mam sposobność, wynagradzam sobie, ile mogę, długie milczenie. Z tém wszystkiém nie dowiedziałbyś się odemnie tylu ciekawych o rodzinie swojéj szczegółów; gdyby czyjkolwiek sąd o tém, co o niéj myślę, lub mówię, nie był zupełnie dla mnie obojętny.
— Bardzo mi przykro, że serce miss Vernon nie zna litości! Nie chcesz pani ani na chwilę zostawić mię w szczęśliwym błędzie, że zaufanie twoje winienem szczególnym dla siebie względom; — cóżkolwiekbądź, przyjmuje z wdzięcznością. Ale dla czegóż w tym szacownym zbiorze familijnych obrazów, nie widzę jeszcze dotąd rysów Rashleigha.
Zdawało mi się, że zadrżała mimowolnie, słysząc to imię:
— Ani słowa o Rashleighu! — przerwała prędko i cichszym jak dotąd tonem. — Ucho jego jest tak czułe, ilekroć o nim kto mówi, że usłyszałby nas niezawodnie, nawet przez ten wór ogromny nadziany szynką i pasztetem; — to mówiąc rzuciła okiem na Thorncliffa.
— Być może, — odpowiedziałem, — ale w téj chwili ostrożność byłaby zbyteczną, bo już go nie ma przy stole.
— To jeszcze nie dosyć; usłuchaj pan mojéj rady; i nim zaczniesz mówić o Rashleighu, wstąp wprzód na Otterskop, zkąd naokoło o mil pięć widać wszystko jak na dłoni: tam dopiéro możesz odezwać się po cichu, a i tak jeszcze nie ręczę, czy ten ptak co krąży w powietrzu, nie przeniósł mu każdego słowa któreś wymówił. Rashleigh był moim nauczycielem przez lat cztery, ale teraz krzywo na siebie patrzymy, i oboje niecierpliwie wyglądamy momentu rozłączenia.
— To więc Rashleigh opuszcza Osbaldyston-Hall?
— Za kilka dni; — alboż pan o tém nie wiedziałeś? Pokazuje się, że ojciec pana lepiéj dotrzymuje sekretu, jak ba-
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/59
Ta strona została skorygowana.
— 53 —