Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/63

Ta strona została skorygowana.
— 57 —

dzień przy stole siedzą, nawet w suche dni!... Sprowadzają ryby z Hartlepool, i Sunderland; — pstrągi, łososie, Bóg wié nie co; — pijatyka, zbytki! — piękny post, nie ma co mówić. A nabożeństwo ich! — biedne dusze! — ale co ja gadam; wielmożny pan pewno katolik jak i oni?
— Nie przyjacielu, prawdziwy presbiterijanin, z łaski Boga.
— Co ja słyszę? pozwólże pan. — Tu wyciągnął z kieszeni ogromną rogową tabakierkę, podał mi ją z uśmiechem prawdziwie braterskim.
Przyjąwszy to jego przyjacielskie poczęstowanie, zapytałem, czy oddawna służy w Osbaldiston Hallu?
— Będzie już temu blisko dwadzieścia i cztéry lata jak Andrzéj Fairservice siedzi tu, jak owi męczennicy Efezu, wystawieni na pożarcie dzikim zwierzętom. — Tak panie, dwadzieścia i cztéry lata; jak mnie pan żywego widzisz.
— Jeżeli więc wiara wasza i wstrzemięźliwość tak się nie zgadzają z rzymskim obrządkiem i gościnnością tych południowych mieszkańców, pocóż się skazujecie dobrowolnie na tę pokutę, i nie szukacie raczéj służby tam, gdzie mniéj jedzą, a lepiéj się modlą? — Pewny jestem, że przy waszych talentach znaleźlibyście ją wszędy, gdziebyście tylko zechcieli.
— Nie chcę ja się chwalić, — rzekł Andrzéj, spoziérając poważnie naokoło siebie, — ale kto terminował w Drepdajly, gdzie kapustę pod szkłem sadzą, musi cokolwiek znać się na ogrodnictwie. — Co zaś do służby, przyznam się panu, że już od dwudziestu cztérech lat chcę ją porzucić; ale jak przyjdzie termin, znajdzie się zawsze jakaś przeszkoda; to, — chce się zasiać; temu, — przypatrzéć się jak kwitnie; tego, — doczekać aż dojrzeje; i tak rok za rokiem mija, a człowiek jak był, tak i jest na miejscu. Ale już co na Gromniczną, kiedy Pan Bóg da dożyć, to pewno podzię-