bym musiał, tobie zaś opowiem tylko te, co albo nie były ci dokładnie znane, albo zatarły się w pamięci, a które przecież są niejako kamieniem węgielnym mego losu.
Zapewne przypominasz sobie ojca mego; jako syn jego wspólnika w handlu, znałeś go w twojém dzieciństwie: lecz znałeś wtenczas, kiedy wiek i niedołężności wiekowi właściwe, niedozwalały mu już oddawać się handlowym widokom z tym zapałem, który stanowił główną cechę jego charakteru. Byłby może szczęśliwszym, lubo mniéj bogatym, gdyby był zwrócił ku naukom tę niezmordowaną czynność i bystrość objęcia, które handlowi wyłącznie poświęcił; pojmuję jednak, że nietylko żądza bogactw przywiązuje doń śmiałych i przedsiębiorczych ludzi. — Ten który się puszcza na to burzliwe morze, łączyć powinien zręczność z nieustraszoném męztwem żeglarza; a jednak i przy tych przymiotach zginąć może, jeśli przyjazny powiew losu nie wprowadzi go do portu. To połączenie potrzebnéj przezorności i nieuniknionego trafu, ta przykra i ciągła niepewność, na którą stronę padnie zwycięstwo w walce ludzkiéj rachuby z wyrokami losu, zajmując nieustannie duszę, dają jéj razem bodziec rozwinięcia całéj swéj zdolności i władzy. — Słusznie przeto powiedziéćby można, że handel przedstawia te same co i gra powaby, nieulegając przecież moralnéj klątwie, jaka sprawiedliwie ściga tych, którzy w grze tylko losu szukają.
W pierwszych latach ośmnastego wieku, kiedy właśnie kończyłem rok dwudziesty, nagły rozkaz ojca mego odwołał mię z Bordo do Londynu; nie zapomnę nigdy piérwszego z nim spotkania. — Wiész jak zwięźle i sucho wyrażał swoją wolę. Zdaje mi się, że mam jeszcze przed oczyma ową postawę prostą, chód prędki i śmiały, wejrzenie żywe i przenikające, twarz, którą trudy zawcześnie poorały
Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.
— 2 —