Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/84

Ta strona została skorygowana.
— 78 —

panie Jobsohn; jeśli tak zawsze będzie, pożegnam niezawodnie i was i sędziostwo.
— JWielmożny sędzia zważyć raczy powagę i dostojność urzędu swego; urzędu jednego z quorum i custos rotulorum; urzędu, — o którym Edward Cooke tak pochlebnie się odezwał: że byle godnie był sprawowany, nie ma sobie równego w całém chrześcijaństwie.
— No, niechże i tak będzie, — rzekł sędzia ułagodzony pochwałą znakomitego swego urzędu, i zatapiając resztę uniesienia w pełnym kielichu burgundzkiego wina, — skończmyż tę sprawę jak najprędzéj. — Zbliżcie się tu panie Morris, rycerzu smutnéj postaci! — czy to jest ta osoba, która podług zeznania twego miała należéć do rozboju?
— Mego zeznania? — rzekł Morris nie ochłonąwszy jeszcze z piérwszego przestrachu; — ja nic nie zeznałem przeciw temu panu, i... nie mam doń żadnéj pretensyi.
— Kiedy tak, to i po całéj sprawie. — Zabierz no się do butelki panie Osbaldyston!
Ale Jobsohn, który sobie nie życzył wypuścić Morrisa na sucho, zawołał:
— A to znowu po jakiemu panie Morris? oto jest własne twoje zeznanie; jeszcze na niem atrament nie zasechł, a już je tak bezwstydnie odwołujesz.
— A któż tam wié, — odpowiedział Morris drżącym głosem, — czy gdzie niéma kilkunastu łotrów czatujących na jego obronę? Naczytałem się dosyć podobnych zdarzeń w życiu sławnych zbójców przez Johnsona. Oho!... drzwi się otwiérają.
Otworzyły się istotnie i weszła Djana:
— Piękny w tym domu porządek, — rzekła, — ani żywéj duszy, — nie ma kogo zapytać, czy jest pan u siebie!
— A — zawołał sędzia z uniesieniem, które mi dowio-