Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/86

Ta strona została skorygowana.
— 80 —

Pisarz, który za przybyciem Djany rozumiał, że już po sprawie; usłyszawszy słowa moje, których się bynajmniéj nie spodziéwał, nowéj nabrał śmiałości:
— W istocie JWielmożny sędzio, — rzekł, — pamiętać trzeba na to, co mówi Dalton, że oskarżony o zbrodnię stanu, tylko na skutek formalnego wyroku uwolnionym być może; — nim zaś to nastąpi, musi złożyć porękę, lub pójść do wiezienia; a w każdym razie, zapłacić pisarzowi sądowemu zwykłe kopy, za napisanie stosownego aktu.
Sędzia nieboraczysko musiał nakoniec dać mi krótkie o sprawie mojéj objaśnienie.
Pokazało się, iż płoche żarty, których dozwoliłem sobie w podróży z tym Morrisem, zrobiły na nim tak mocne wrażenie, że te otoczone mnóstwem dodatków, na jakie tylko słaby jego umysł zdobyć się potrafił, stanowiły główną podstawę oskarżenia. — Tego samego dnia, w którym się ze mną rozłączył; dwóch ludzi zamaskowanych i uzbrojonych zaskoczyło mu drogę i zabrało ulubiony tłomoczek.
Jeden z tych ludzi, wedle zeznania Morrisa, miał być do mnie podobny; a gdy po cichu rozmawiali, drugi wymówił Osbaldyston: w dalszym ciągu oskarżenia nadmienił, iż rozpytując się o rodzinie tego nazwiska, powziął wiadomość, że wszyscy do niéj należący, znani są z najgorszéj strony; gdyż jak go zapewnił pastor protestancki, w którego domu znalazł schronienie po nieszczęśliwym wypadku swoim, wszyscy bez wyjątku byli, i są papistami i Jakóbitami, począwszy od czasów Wilhelma Zdobywcy.
Opierając się na tych ważnych poszlakach, obwiniał mię Morris o uczestnictwo w wyrządzonym mu gwałcie, kiedy za szczególném poleceniem zmierzał do Szkocyi, mając z sobą papiery wielkiéj wagi i znaczną gotowiznę, dla wręczenia pewnym znakomitym i posiadającym zaufanie rządu osobom.