Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/87

Ta strona została skorygowana.
— 81 —

— To osobliwsze zaskarżenie, — odpowiedziałem, — gruntuje się na zbyt błahych podstawach, aby mogło nadawać jakiejkolwiek władzy prawo pozbawienia mię wolności; nie wypierałem się, żem żartował z bojaźni pana Morris w czasie naszéj podróży; ale okazałem, że te same żarty byłyby dostateczną charakteru mego rękojmią, każdemu zdrowym rozsądkiem obdarzonemu człowiekowi. — Dowodziłem, że od chwili rozłączenia się naszego nie widziałem ani razu Morrisa; i jeżeli istotnie uległ nieszczęściu, którego tyle się obawiał, nigdy nie należałem do zbrodni tak haniebnéj, i tak niezgodnéj z moim sposobem myślenia; — dodałem w końcu, że gdyby nawet jeden ze zbójców nazywał się Osbaldyston, a drug rzeczywiście wymówił to imię, nie stanowiłoby to żadnego przeciw niewinności mojéj dowodu. Co zaś do ostatniego zarzutu, łatwo mi dowieść, ku tém większemu zaspokojeniu sędziego, pisarza, a nawet i oskarżyciela, iż jestem tego wyznania, co i przyjaciel jego pastor protestancki; i że jako wierny poddany Króla Jmci, wzywam opieki prawa.
Sędzia kręcił się na swojém krześle, zażywał ustawicznie tabakę, nie wiedział co ma począć, gdy pan pisarz Jobsohn z całą szybkością wprawnego języka wyrecytował nam postanowienie Edwarda III, w trzydziestym czwartym roku panowania wydane, a udzielające sędziom pokoju władzę przytrzymania i uwięzienia wszelkich podejrzanych osób. Niecnota ten śmiał nawet własną broń moją przeciw mnie obrócić, dowodząc: — że ponieważ nie zaprzeczyłem, iż przyjąłem na siebie postać złoczyńcy, czyli rozbójnika, dobrowolnie przeto zasłużyłem na podejrzenie, na które się użalam, winienem być oddanym w ręce sprawiedliwości.
Z gniewem i pogardą zbijałem jego zarzut; rozumowanie, — i oświadczyłem w końcu, ze jeżeli będzie potrzeba,