Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
— 3 —

zmarszczkami. Zdaje mi się, że słyszę głos, który nigdy nie wydał próżnego słowa, a objawiał niekiedy ostrość przytłumiającą wszelkie łagodne i rzewne wczucia.
Zaledwiem zsiadł z konia, pobiegłem natychmiast do gabinetu ojca mego; przechodził się tu i owdzie; na zamyślonéj twarzy, nawet widok jedynego syna po cztéroletniéj niebytności nie zdołał sprawić najmniejszéj zmiany. Rzuciłem się w objęcie jego. — Był to czuły ojciec, lubo daleki od niepomiarkowanéj słabości; łza zajaśniała w jego ciemném oku, lecz tylko na chwilę.
— Duburg pisze mi, że był kontent z ciebie Franku.
— Cieszy mię to...
— Tak, ale ja wcale nie mam powodu cieszyć się, — rzekł usiadłszy za stolikiem.
— Zasmucasz mię mój ojcze...
— Cieszy, smuci, są słowa, do których ja nieprzywiązuję żadnego znaczenia. — Oto jest twój list ostatni.
Wyciągnął ogromny stós papierów nawleczonych na czerwoną nitkę. — Tam to była nieszczęsna moja odezwa pisana w przedmiocie najżywiéj mię podówczas obchodzącym, i zdolna przynajmniéj wzruszyć serce, jeżeli niezupełnie przekonać; tam mówię spoczywała w pośród niezliczonego mnóstwa listów i rachunków handlowych. Trudno mi zaiste nieroześmiać się w duchu, kiedy sobie przypominam ile próżność moja obrażoną była na widok owych czułych peryjodów, które mię tyle pracy kosztowały, wyciągnionych z pomiędzy awizacyj, wekslów, kwitów i tym podobnych szczegółów korespondencyj kupieckiéj. — Czyliż, pomyślałem sobie natenczas, list tak ważny, (nieśmiałem dodać, tak mądrze napisany) nie zasługiwał na osobne miejsce? godziłoż się mieszać go w tę bazgraninę handlową?
Ale ojciec mój wcale nie zwrócił uwagi na zasmucenie