Strona:Wawrzyniec Benzelstjerna-Engeström - Maksymilian Jackowski.pdf/18

Ta strona została przepisana.

towany był całem sercem odważyć się na nią i raczej życie poświęcić, aniżeli przyłożyć ręki do wstrętnego dlań czynu, jaki z urzędu mu nakazano. Po długich naradach postanowiono wysłać za Dniestr pewnych i odważnych ludzi, jako tak zwanych „syszczyków”, czyli wyszukiwaczy zbiegów, których zadaniem było rozpatrzeć się w okolicy i wynaleść schroniska hajdamaków miejscowych. Skoro takie schroniska dostatecznieby już były odkryte, miał się udać na miejsce za hojnem wynagrodzeniem rządzca z kilkunastu mołojcami i pod przewodem przebranego za chłopa Jackowskiego. Po kilku dniach wrócili syszczyki z wiadomością, że trafili hajdamaków w liczbie siedmiu w jarach za Kiszyniowem, że jako dawni znajomi, pokumali się z nimi i oświadczyli, że im się pańszczyzna sprzykrzyła, że chcą się z kilku innymi towarzyszami do hajdamaków przyłączyć. Przyjęto ich z otwartemi rękoma, a dzień zjechania wyznaczono, co miało być chwilą umówionej wyprawy. Ale nowa stanęła przeszkoda; rządzca, jakkolwiek sprawie bardzo przychylny, rozmyślił się, a rozważywszy wielkie niebezpieczeństwo, pod żadnym warunkiem i za żadną cenę nie chciał się tej ryzykownej podjąć wyprawy. Wówczas Jackowski odezwał się do gromady, że jeżeli stary jego pomocnik i zastępca się cofnął, jemu to nie uchodzi i że wytrwa do ostatniej chwili w interesie gromady. Wybrawszy dwunastu mołojców z najlepszych rodzin, wsiadł z nimi na koń i o świcie za Dniestr wyruszył. Przez drogę pouczał swoich chłopców, zachęcał ich do odwagi i wytrwania i zaznaczył, że od udania się tej wyprawy ich los osobisty zależy, a od poboru w rekruty jedynie w ten sposób uwolnieni być mogą. Około drugiej godziny po południu zobaczyli z daleka zbliżającą się naprzeciw gromadkę hajdamaków. Na ich spotkanie wysunęło się czterech wspominanych już syszczyków i wyciągniętym kłusem się do nich zbliżyło, a dla usunięcia wszelkich podejrzeń, witali się z hajdamakami serdecznie, traktując się nawzajem wódką i wesołą rozmową. Tymczasem nadjechała reszta wyprawy, a kierowana umiejętnie przez Jackowskiego, otoczyła hajdamaków nieznacznie i na czterech, przez syszczyków wskazanych, zarzucono zręcznie pętle i następnie związano, trzech innych ratowało się ucieczką, padło kilka strzałów, ale wobec prze-