Ta strona została uwierzytelniona.
czenie dokuczały biednym dzieciakom, bały się też i matki, która, choć była samą dobrocią, mogła się słusznie pogniewać za podarte ubranie i pozostawione w lesie kobiałki.
Szły więc dziewczynki, szli chłopcy ze spuszczonemi głowami, jak winowajcy, nie wiedząc jak dotrzeć do domu.
Po godzinnem błądzeniu, ujrzały dzieci brzeg lasu i wkrótce weszły na pole.
Uzbroiwszy się w męstwo, szła nasza czwórka ku domowi, z jednej strony szczęśliwa, że znalazła drogę do najmilszej swojej siedziby, z drugiej strony niespokojna, co powie matka i zawsty-