Ta strona została uwierzytelniona.
myka mu przez uszy bez żadnego wrażenia. Było to zupełnie obojętne ględzenie połechtanego po kieszeni pana, Kamil przyznawał mu rację, przejęty jednocześnie wstrętem do pospolitości tej racji. W tej chwili cieszył się, że będzie miał trochę pieniędzy, z których część tylko użyje na kupno pożywienia dla ojca. Wstał z krzesła i przybrał wyraz smutnej nieporadności, sieroctwa. Przyjął pieniądze, został pogłaskany po głowie i wyszedł, słuchając słów pana Sołtyńskiego, który wydawał jakieś polecenie woźnemu.
✽
Niema poezji w kontakcie miasta ze słońcem. Wszelkie próby życzliwych metafor w tej dziedzinie demaskuje główne