Artysta szuka cech ludzkich, a wśród nich znajdzie i cnotę obok dziwactwa i apatję obok entuzjazmu i śmieszność obok wzniosłości. Jeżeli jest tak dobrym i wrażliwym obserwatorem jak Uniłowski, dostrzeże je łatwiej i odda plastyczniej niż przeciętny śmiertelnik. Czy zaś posuniemy się do twierdzenia, że w wojsku niema ludzi o normalnych ludzkich zniechęceniach, dziwactwach czy śmiesznościach? Oczywiście, są. Można tedy z większą wnikliwością i głębiej spojrzeć we fragment obrazu danego przez artystę, albo na wszystkich bramach wojskowych wywiesić tablice: „Artistam wchod wosprieszczajetsa“. Zakaz taki już zresztą, chociaż nie pisany, istnieje, a jeżeli nie istnieje, to jest przestrzegany. Armja, która tak wielkie miejsce zajmuje w życiu naszego narodu i w uczuciach społeczeństwa, w literaturze prawie nie występuje. Mundur wojskowy na scenie należy do rzadkości. W powieści czy noweli również. Większość pisarzy woli zrezygnować z tej bogatej i ciekawej dziedziny tematów, niż z obowiązku prawdy artystycznej. Zrobiłby tak i Uniłowski, gdyby przystępując do pisania swego utworu, miał późniejsze doświadczenie, gdyby zdawał sobie sprawę jak drażliwych i wymagających szczególnie delikatnego ujęcia kwestyj dotyka.
Zresztą „Dzień rekruta“ nie miał bynajmniej na celu krytyki stosunków panujących w wojsku. Był raczej unaocznieniem własnej autora nieprzydatności w wojsku, unaocznieniem przeciwieństw istniejących między rodzajem jego umysłowości i temperamentu a regulaminem i psychiką armji. Właśnie ta konfrontacja była zamierzeniem autora. Jeżeli intencje Uniłowskiego źle zrozumiano, należy to przypisać nieskontrolowanym pobudkom emocjonalnym przy wydawaniu sądu, który eo ipso dotknął tylko zewnętrznej strony utworu, a zatem musiał być powierzchowny.
Strona:Wiadomości Literackie 5 XII 1937 nr 50 (736) wybór.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.