Wieczny teren nieporozumień między artystą a współczesnymi, którym nie wystarcza, że jest pożyteczny, odkrywając przed nimi ich własny świat, dla nich niewidzialny i niepoznawalny bez jego pomocy. Chcą jeszcze, aby był użyteczny, aby stał się narzędziem, aby stosownie do ich woli widział tu same kwiaty a tam same śmietniki, tu raj a tam piekło, tu szlachetną wzniosłość a tam ohydę. Zapominają tylko o jednem: — że wówczas przestałby być artystą.
Uniłowski nie dał się nagiąć, nie dał się złamać, nie wyparł się siebie. Do końca swego, niestety, tak krótkiego życia szedł własną drogą, zwalczany przez tych, którzy nie umieli w nim poznać naturalnego sprzymierzeńca, którzy powierzchownie sądzili go jako człowieka i nie rozumieli jako artysty.
Znosił to w milczeniu. Był twardym ortodoksem.
Strona:Wiadomości Literackie 5 XII 1937 nr 50 (736) wybór.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz.