mu. Cały kontakt ze światem, który często wydawał się Kamilowi nierealny, miałby gdzieś przepaść?! Nie, coś się musiało przytrafić temu Czajkowskiemu! Prawda, zostawił mu przecież swój adres. Złota trzydzieści dwa. Pójdzie tam i dowie się wszystkiego. Już i tak dziś nie pojadą, napewno jest po dziesiątej... Trzy i pół godziny takiej męki... od pół do siódmej. Kamil porwał się i pędem skręcił w ulicę Bagno, zawrócił jeszcze i rozgorączkowanym wzrokiem objął senne targowisko. Niema go nigdzie. Biegł szybko i zdyszany zatrzymał się pod trzydziestym drugim na Złotej. Przysiadł na dziwnie znajomym kamiennym występie i zaczął się zastanawiać co powie Czajkowskiemu, jeśli go zastanie. Napewno odgadnie podejrzenia, i Kamil zgóry przeżywał wstyd. A może był, tylko Kamil mały, w szarem ubranku, pod sztachetami... mógł go nie dojrzeć. Wszystko jedno, przeprosi go. Okazało się że brama jest zamknięta. Chwila zastanowienia, i Kamil pociągnął dzwonek. Może tam będzie można przenocować i jutro pojadą... będą cały dzień spacerowali, może pójdą na plażę, tak jak kilka dni temu... wieczorem do kina, jeszcze przed pociągiem. Znów zadzwonił, głucho zajęczało w niewidocznej pustce. Kamil wtulił się w ciemną wnękę i nadsłuchiwał, wodząc wzrokiem po czarno malowanych kamiennych występach po obu stronach wnęki. Takie jakieś znajome... No tak, przecież to tutaj... tutaj rozbił sobie głowę i dwa tygodnie nie przychodził do szkoły... Przecież to ten sam dom... Tutaj była szkoła pani Skucz... przecież co rano przechodził między temi występami z książkami pod pachą obwiązanemi paskiem... Pociągnął za dzwonek i cały aż się skulił pod nawałem wspomnień... Matka, Wercman, Proch... Rozbrajanie Niemców... ruda pani Skucz... Andrzej na podwórzu... kartka, pięć marek i Hieronimek i Golik... Akurat właśnie w tym domu... opowie wszystko Czajkowskiemu...
Strona:Wiadomości Literackie 5 XII 1937 nr 50 (736) wybór.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.