Szukam, wspomniawszy sobie upłynione lata,
Gdzie niegdy sad zieleniał i gdzie stała chata.
A pamięć która dawne dzieie mi odkrywa,
Zalosnę czyni przeszłość, i serce przeszywa.
W mych podróżach po świata żałosnym padole,
W wszystkich bolach.... (gdyż liczne ucierpiałem bole)
Rozumiałem w ostatniey życia mego dobie
Na tém skromném ustroniu odpoczywać sobie,
I w gospodarstwie życia iskierkę przedłużyć,
Zeby nie zgasła, chciałem w cichości iey użyć.
Miałem nadzieię, (wszędzie mamy żądze dumne!)
Iż pokażę rolnikom me zbiory rozumne,
A gdy siędą przy ogniu wieyscy towarzysze,
Myślałem, że com widział, com cierpiał opisze.
Jak ów Jeleń, którego myśliwi wypłoszą,
Do pierwszego siedliska powraca z roskoszą:
Tak ia miałem nadzieię, gdy miną me troski,
Ze tu wrócę, tu umrę wśród oyczystey wioski.
Lube ustronie! iakżeś iest w starości miłém!
Ucieczko utrapionych! którę ia straciłem;
Szczęśliwy, który w twoiem spokoyném siedlisku,
Przepędził czynną młodość, starość bez ucisku:
Ten co nie chcąc żyć w świecie, w tylu mamon tłumie,
Gdy nie mógł z niemi walczyć, unikać ich umie.
Dla niego nędzarz płakać i robić skazany,
Nie kopie kruszcu, ani zgłębia Oceany;
Odźwierny, hardy z szaty, nie czuwa na progi,
Aby się doń łaknący nie wcisnął ubogi.
Strona:Wieś opuszczona.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.