Na wielkie szczęście, iakby zawołany,
Gabin przyiechał w zamku pożądany;
Wsam czas dobry –– gdy ona niemogąc złe losy
Znieść, w rozpaczy drzéć chciała swoje płowe włosy,
Które zaledwie
Obieły rączki obiedwie. ––
Pospieszył –– i te rączki okrutne poimał,
J tak szlachetnie mówił, tak ie tkliwie trzymał,
Że na pierwsze spoyrzenie (przez natchnienie Boże)
Widzi w Nim męża, co iéy pewnie pomodz może.
Więc siebie, i wędzidło, bez oporu, z chęci
Oddaie iego rękom, woli, i pamięci. ––
Rzeki Pan Gabin: ”Nie umiem bydź przydługim w mowie,
„ Patrz w mą twarz śliczne dziwcze; a ona Ci powie,
„ Bo na niéy jakby węglem to iest wykreślono:
„ Wędzidło ci przyniosę! Ty będziesz mą żoną „ –
Z łzą w oku przymrużoném, i płonąca w wstydzie,
Kiwnięciem główki Panna swoia chęć przyznaie;
„ Jdź Rycerzu w los szczęsny, ratować mnie w biédzie,
„ Tobie, rzekła: mą całą spokoyność oddaię! ––
A wszystkich Pań głos wdzięczny w sali się rozszerza:
„ Winszuiemyć! –– zacnegoś dostała Rycerza! „ ––
Strona:Wieland - Wędzidło z muła.djvu/24
Ta strona została przepisana.